Chciała zarobić na wycieczkę sprzedając wiśnie
Za sprawą artykułu, który ukazał się w „Gazecie Wałeckiej” cała Polska usłyszała o zaradnej 16-letniej Marysi, która chciała sama zarobić na wycieczkę szkolną. Postanowiła, że będzie sprzedawała wiśnie z sadu swojego dziadka. Przed jednym ze sklepów we wsi Lubno utworzyła stanowisko, gdzie sprzedawała owoce.
Zakończyło się to interwencją pracowników Inspekcji Sanitarnej w asyście policjantów. Na ojca dziewczynki urzędniczki Inspekcji Sanitarnej z Wałcza nałożyły mandat w wysokości 100 zł, m.in. za to, że córka nie miała orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych. Mężczyzna odmówił przyjęcia tego mandatu, sprawa swój finał znalazła w sądzie. Po kilku miesiącach jest rozwiązanie w tej sprawy. 27 października zapadła decyzja wymiaru sprawiedliwości. Co dokładnie postanowiono?
16-latka sprzedawała wiśnie z sadu dziadka. Jest finał sprawy
Jak poinformował TVN24, obrońca ojca Marysi stanowczo wnosił o uniewinnienie mężczyzny, zaś oskarżyciel ostatecznie, po zmianie kwalifikacji kary domagał się jego pouczenia.
"Przedstawione we wniosku o ukaranie zarzuty dotyczą sytuacji charakterystycznej dla pracodawcy. Dotyczą zatrudnienia osoby nieposiadającej książeczki sanepidowskiej i niewdrożenia procedur w zakładzie pracy" - powiedział w sądzie Jan Adamczyk, obrońca mężczyzny, cytowany przez TVN24.
"Tymczasem mój klient nie prowadzi działalności gospodarczej, nigdy nie zatrudniał swojej córki. Nie możemy mówić, że jakiekolwiek przesłanki przekroczenia zostały spełnione. Wiśnie nie należały do niego ani nie pochodziły z jego sadu. Co więcej, sprzedaż nie odbywała się na terenie należącym do niego" - dodawał adwokat, cytowany przez TVN24.
Polecany artykuł:
Sąd w Wałczu wydał decyzję w tej sprawie. Ostatecznie ojciec Marysi, Piotr Szczepaniak został uniewinniony. Organ sprawiedliwości oddalił wniosek sanepidu w sprawie jego ukarania. Jak zaznacza TVN24, sąd dodał też, że "kontrolerki nie dopełniły swoich obowiązków, ponieważ oskarżony nie prowadzi działalności gospodarczej, a handel przydrożny nie ma znamion szkodliwości".