Ruszył proces pielęgniarki, która zamiast szczepionek podała 40 dzieciom nieznane substancje [FOTO]

2025-04-22 18:15

Ewa B. usłyszała 40 zarzutów - tyle, ile było pokrzywdzonych. Dziś w Sądzie Rejonowym w Szczecinku odbyła się pierwsza rozprawa.

Nie wiadomo, czym "zaszczepiła" dzieci

Prokuratura twierdzi, mali pacjenci otrzymali inny preparat niż ten, za który zapłacili rodzice. Proceder miał miejsce w latach 2015-2019. Pokrzywdzonych w nim zostało 40 dzieci, w tym niemowlęta. Opiekunowie decydowali się na podanie skojarzonej szczepionki 5w1, która w Polsce nie jest refundowana.

Sprawa wyszła na jaw dzięki czujności rodziców

Jedna z matek skontaktowała się z producentem preparatu. Tam okazało się, że szczepionka z numerem seryjnym i datą produkcji wpisanymi w książeczce dziecka nigdy nie została wyprodukowana. Inna matka na wizycie kontrolnej usłyszała, że kalendarz szczepień dziecka nie jest prowadzony prawidłowo, ponieważ nie ma w nim serii i numeru preparatu.

Ewa B. nie przyznała się do winy

Dziś podczas pierwszej rozprawy złożyła wyjaśnienia.

Twierdzi, że szczepiła dzieci właściwie, że mogły się zdarzyć nieprawidłowości we wpisach w książeczce zdrowia dziecka, ale to dlatego że rodzice nie zawsze mieli je ze sobą. Błędy we wpisach mogły jej się zdarzyć także przez pośpiech. - tłumaczyła prok. Ewa Dziadczyk z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

Zdrowie 40 dzieci warte kilkanaście tysięcy

Kobieta, według ustaleń w śledztwie, pobrała od rodziców dzieci pieniądze za nierefundowaną szczepionkę, ale jej im nie podała. Tym samym wprowadziła rodziców w błąd i wyłudziła od nich łącznie nie mniej niż 16 tys. zł.

Współpracownicy "nie pamiętają"

Dziś pod przysięgą zeznawała także 75-letnia Maria R.-M, która w czasie procederu współpracowała z oskarżoną. Na większość pytań odpowiadała „nie pamiętam”. Nie współpracowała z jedną z firm farmaceutycznych, której szczepionki miały być podane w jej przychodni. Nie potrafiła wytłumaczyć także, dlaczego w jej przychodni podano około 100 dawek preparatu, na który nie zostały wydane recepty.

Oskarżona nie rozumie, dlaczego firmy się wypierają

Ewa B. nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego we wskazanych przez nią aptekach nie potwierdzono takiej sprzedaży i to nawet po 2018 r., gdy już funkcjonował elektroniczny system zapisu wydanych leków z aptek bez względu na to, czy lekarz wydał e-receptę, czy wypisał ją ręcznie.

Ciąg dalszy już za miesiąc

Sąd wyznaczył następną rozprawę na 27 maja o godz. 10.00. Wtedy przesłuchani będą rodzice pokrzywdzonych dzieci.

Imprezowicz, naukowiec-odkrywca, czy domator? Sprawdź, jakim typem studenta jesteś!
Pytanie 1 z 10
Jak podchodzisz do zadań na uczelni?